Adam Krzanowski i Bolesław Rygiel, zapisali swoje przemyślenia po 57 latach od dramatycznego wydarzenia, które miało miejsce w środowisku krośnieńskich lekarzy w 1964 roku. We wstępie napisali: "Wielokrotnie, potocznie mówiono, "dajcie mi człowieka, a władza paragraf mu znajdzie". Wówczas wydawało się nam, że to ponury, nieodpowiedzialny żart, wobec którego należy przejść z pewnym przymrużeniem oka. Wielokrotnie tłumaczyliśmy sobie, że życie płynie w rytmie codziennych obowiązków, studiów, pracy zawodowej, spraw rodzinnych, społecznych, politycznych. Myśleliśmy, tak się nam wydawało, że ludzie przygotowani zawodowo, po ukończonych studiach podejmując bieżące wyzwania, związane z doskonaleniem zawodowym, aspiracjami społeczno-politycznymi, czy wręcz oddający się służbie swojej profesji zawodowej nie będą małostkowi, zawistni, czy wręcz zawłaszczający sobie prawo do swojej racji i mądrości. Wtedy byliśmy jeszcze pełni wiary i nadziei, że każdy z nas po uzyskaniu cenzusu naukowego, podjęcia pracy zawodowej, może się spełniać zawodowo, naukowo, społecznie, politycznie, nie wchodząc nikomu w drogę i nie przeszkadzając w indywidualnych aspiracjach, czy też w zbiorowym funkcjonowaniu. Wszak pól do sensownego i odpowiedzialnego osobowo zagospodarowania w naszej ojczyźnie nie brakowało. Każdy kto pragnął przysłużyć się ojczyźnie, czy lokalnej społeczności, mógł wybrać własną drogę postępowania i działania. Należy jednak podkreślić, iż w lepszej sytuacji byli ci, którzy podpisali deklarację i przyjęli zasady statutu PZPR, jako swoistego drogowskazu działania i drogi na miarę szybkiego awansu. Jednakże czasami bywało, że legitymacja PZPR nie zawsze była wystarczającą tarczą obronną, należało mieć pewne "układy", lub też być "dobrze widzianym i rokującym nadzieje" na awans polityczny czy zawodowy. Nie zawsze też można było przewidzieć, iż w charakterze człowieka może tkwić tyle nienawiści do drugiej osoby. Wszak społeczeństwo pozytywnie oceniało i w pełni identyfikowało się ze wszystkimi wartościami moralnymi wychowania katolickiego. Co się z nimi stało, dlaczego o nich zapomniano, kiedy w sposób prowokacyjny zaszczuto i zniszczono człowieka - lekarza z powołania - co służył całą swoją wiedzą i poświęceniem każdemu pacjentowi leczonemu w krośnieńskim szpitalu, na oddziale II chirurgii?
Okazało się, że donos rządził miastem!
Hegemonia partii w tym czasie była obecna na każdym odcinku życia społeczno-politycznego i gospodarczego. Jedni to akceptowali, inni dyskretnie, kulturalnie, dowcipnie - jak twórcy, wskazywali na postępującą indoktrynację społeczeństwa, które w różnych formach protestu wyrażało swoje niezadowolenie na takie postępowanie władzy ludowej.
Doktor Zdzisław Zapała był zamiłowanym myśliwym, wielokrotnie też z kolegami z koła myśliwych uczestniczył w polowaniach. Wśród myśliwych byli różni przedstawiciele grup społecznych, ale byli też "dygnitarze partyjni" i pracownicy służb bezpieczeństwa publicznego (MO). Szczególnym polem do dyskusji, polemiki dla myśliwych były momenty podsumowania polowania i prezentacja zdobyczy myśliwskich. Podczas ogniska i pieczenia mięsa upolowanej zwierzyny, które należało nieco "podlać" alkoholem, toczyła się żywa polemika o różnych problemach społecznych. Czasami doktor Zapała bardzo spontanicznie i szczerze wypowiadał swoje przemyślenia i poglądy o władzy, które nie podobały się przedstawicielom ówczesnego reżimu partyjnego. Skrzętnie zapamiętywano i zapisywano jego wypowiedzi w myśl łacińskiego przysłowia: audacter caluminare, semper aliquid haeret (szukajcie śmiało, zawsze coś przylgnie), a "życzliwych" do notowania, podszeptywania (donoszenia władzy) i rozważania ideologicznego jego wypowiedzi nigdy nie brakowało. W ten oto sposób, moment po momencie, szukano "haków" politycznych na nieprawomyślnego członka partii, b. żołnierza AK. Wśród władz partii rodziło się przekonanie, że Zapała podważał pryncypia PZPR, czyli był wrogiem ustroju socjalistycznego. A tak naprawdę Zapała krytycznie odnosił do tego wszystkiego co osłabiało państwo jako całości, czyli przerost ideologii nad zdrowym rozsądkiem. I tak z dobrego chirurga zrobiono przestępcę politycznego, który swoimi wypowiedziami osłabiał linię partii w społeczeństwie. Nic bardziej absurdalnego, głupiego, ale takie były wtedy czasy, dominowały kryteria ideologiczne i przyjaźń z ZSRR.
Jako człowiek prawy, odznaczający się wysoką kulturą osobistą, wiedzą lekarską, licznymi zaletami charakteru, wieloma cnotami, takimi, jak: szlachetność, uczciwość, pracowitość, empatyczność, przerastał intelektem wielu kacyków politycznych i mimo że był członkiem partii, stał się niewygodnym towarzyszem. Jego głoszone prawdy i oświecone myśli budziły wśród ówczesnych prominentnych działaczy partii niechęć, wręcz nienawiść do jego osoby. Jego pragmatyzm czyli praktyczny sposób myślenia i działania, krytyczny rozsądek w wypowiadaniu poglądów, aczkolwiek czasami zbyt żywiołowy i nie do końca przemyślany, nie był akceptowany przez partyjnych urzędników powiatu krośnieńskiego. Ale taki był doktor Zdzisław Zapała, szczery do bólu, uczciwy, oddany i kompetentny sprawie zawodowej oraz niezależny. Należało coś poszukać na "niepoprawnego" członka partii. I tak się stało!!! A przecież chirurg Zapała miał być spirytus movens (siłą sprawczą) krośnieńskiej chirurgii. Jego sposób działania i postępowania opierał się zawsze na modus faciendi i modus vivendi (działanie, postępowanie, współżycie i kompromis), a władze zepchnęły go do pozycji ariergardy (tylnej, niepotrzebnej straży) - niepotrzebnego, zbędnego lekarza, chociaż był chirurgiem dużej inwencji twórczej, skuteczny zarówno w diagnozie, jak i w terapii.
Obecnie nie chodzi nam o jakiś odwet, przypomnienie i potępienie osób-lekarzy, które brutalnie obeszły się z doktorem Zdzisławem Zapałą, adiunktem krakowskiej kliniki medycznej, znakomitym chirurgiem, którego społeczność krośnieńska potrzebowała jako lekarza i ordynatora chirurgii szpitala krośnieńskiego. Zadajemy sobie często pytanie, dlaczego zostały unicestwione i podeptane te piękne słowa roty lekarskiej Primum non nocere (po pierwsze nie szkodzić) - jedną z naczelnych zasad etycznych w medycynie, przede wszystko nie szkodzić. Przyrzeczenie lekarskie wg Przysięgi Hipokratesa, w Kodeksie obyczajowym brzmi: "Strzec godności stanu lekarskiego i niczym jej nie splamić, a do Kolegów lekarzy, odnosić się z należną im życzliwością, nie podważając zaufania do nich, jednak postępując bezstronnie i mając na względzie dobro chorych". Nie szkodzić, nie tylko pacjentowi, ale i samym sobie, swojej własnej korporacji medycznej.
Za Horacym, powtórzmy, iż o dr. Zdzisławie Zapale śmiało należy powiedzieć non omnis moriar (nie wszystek umrę), będę żył w pamięci moich uleczonych pacjentów i moich serdecznych przyjaciół krośnieńskich lekarzy, którzy go nie opuścili w potrzebie (Władysław Glazar, Janusz Kożan, Józef Miller, Edward Fularz, Bolesław Rygiel, Jan Strzała, Wiesław i Władysław Tlałka) i inni. Oni pomogli przeżyć jego rodzinie najtrudniejszy okres w jego życiu, kiedy był aresztowany, pozbawiony pracy i pozostawał bez środków do życia. Chwała im za taką przyjacielską pomoc, solidarność zawodową, wsparcie człowieka, którego chciano zepchnąć w ciemną mogiłę zapomnienia, brutalnie szczując go i potępiając.
Ale dlaczego tak postąpili niektórzy lekarze wobec swojego kolegi? Czyżby, za Jego dobroć, wiedzę, poświęcenie, za życzliwość i wysokie kompetencje lekarskie? Prosi się, aby wyraziście Jego adwersarzom przypomnieć non scholae, sed vitae discimus (uczymy się nie dla szkoły, ale dla życia), a nabyta wiedza, zdobyta mądrość i umiejętności powinny służyć zawsze drugiemu człowiekowi i społeczności, w której żyjemy i pracujemy. Szkoda, iż w tak oczywistych sprawach ludzkich, moralności lekarskiej, solidarności zawodowej, niektórzy lekarze krośnieńscy, odrzucając wszelką ingerencję władz partyjnych tamtego okresu, zapomnieli o tych wartościach, na oddziale chirurgii szpitala krośnieńskiego w 1964 roku.
Pochopnie aresztowano człowieka. Sąd Powiatowy w Krośnie skazał lekarza na podstawie wątpliwych dowodów. Na nic zdała się błyskotliwa, mowa adwokata Lesława Ćwioka, obrońcy oskarżonego, który wskazał na kruchość dowodów i na polityczny charakter procesu. Lekarza Zdzisława Zapałę skazano. Był to zarazem wyrok na miasto, bowiem pacjentów pozbawiono wysoko kwalifikowanej opieki chirurgicznej i w imię personalnych rozgrywek o stanowisko, brutalnie zniszczono człowieka.
Zadajemy sobie zasadnicze pytanie: Czy sąd, prokuratura i władze polityczne w sposób obiektywny doprowadziły do konfrontacji wszystkich zeznań stron w tym procesie, jak to wynika z prawa rzymskiego: Audiatur et altera pars? (Postrzeganie jednak powinności wysłuchania obu stron sporu przed... "Kto wydał wyrok, nie wysłuchawszy drugiej strony, choć orzekł sprawiedliwie, nie był ... jednego człowieka to tylko połowa, należy wysłuchać obu. Udiatur et altera pars, znana też jako Audi alteram partem (łac. należy wysłuchać drugiej strony) - podstawowa zasada w prawie procesowym rzymskim. Mówi ona: Niechaj druga strona też zostanie wysłuchana. W szerszym rozumieniu oznacza zakaz wydawania wyroku bez wysłuchania wszystkich argumentów za i przeciw. Wydaje się jednak, iż w tym procesie złamano tą zasadę prawa rzymskiego, władza partyjna tego prawa nie przestrzegała, o czym napisał dziennikarz Adam Teneta w "Dzienniku Polskim".
W niniejszym szkicu przypominamy, wspomnienia krośnieńskich lekarzy, Kazimierza Białasa, Janusza Glazara, Bronisława Gorczycy, Józefa Millera, Bolesława Rygla, Władysława Tlałki, o Zdzisławie Zapale, artykuły prasowe, które ukazały przebieg procesu sądowego i wnioski z nich wypływające dla środowiska lekarskiego oraz kronikę żałobną z Biuletynu Lekarskiego z Krakowa. Myśli te formułujemy ku przestrodze, bowiem kodeks etyli lekarskiej musi być przestrzegany bez względu na zmieniającą się ideologię, rządy czy władze administracyjne. O tym mówi deontologia lekarska, nauka o wartościach i normach moralno-etycznych, obowiązkach lekarzy wobec chorych oraz między lekarzami. Ideą przewodnią deontologii lekarskiej jest dobro chorego - każdy lekarz ma obowiązek kierować się nią w wykonywaniu czynności zawodowych. Powinien przestrzegać przy tym równego traktowania każdego chorego niezależnie od rasy, narodowości, religii, poglądów politycznych, stanu majątkowego i udzielić pomocy wg najlepszej swej wiedzy, okazując każdemu z nich należyty szacunek i zachowując tajemnicę lekarską. Deontologiczne zasady lekarskie ujęte w reguły są podstawą przysięgi lekarskiej, najbardziej znaną jest przysięga Hipokratesa".
Autorzy składają serdeczne podziękowanie dla lekarza Janusza Kulona, Pełnomocnika Okręgowej Izby Lekarskiej w Krakowie Oddział w Krośnie, za serdeczną przychylność do przedstawionego projektu opracowania i przeznaczenie środków finansowych na jego wydanie książkowe. O stronę edytorską opracowania starannie zadbało Wydawnictwo "Ruthenus" Rafała Barskiego.
Zobacz też recenzję powyższej książki:
![]() |
![]() |