W planach wydawniczych Stowarzyszenia Miłośników Ziemi Krośnieńskiej na rok 2011 znalazła się książkowa reedycja niemal 150 karykatur znanych krośnian w rysunku Stanisława Kochanka, zamieszczonych przed czterdziestu laty w tygodniku "Podkarpacie". Pomysłodawcą publikacji
Karykatury z teki Stanisława Kochanka. "Podkarpacie" 1970-1973 |
jest dr Tadeusz Łopatkiewicz, który po przeprowadzeniu niezbędnych kwerend i poszukiwań badawczych przygotował obszerny tekst naukowy, poświęcony kulisom współpracy Artysty z pierwszym tygodnikiem krośnieńskim, wzbogacony o szczegółowy biogram Malarza i bibliografię poświęconych mu artykułów. Ważnym etapem tych prac było także wyszukanie, zeskanowanie i cyfrowa obróbka niemal 150 drukowanych w "Podkarpaciu" karykatur, których reedycja miała stać się ozdobą planowanej publikacji, a przez swą atrakcyjność estetyczną - przypomnieć młodemu pokoleniu postać krośnieńskiego Artysty oraz utrwalonych w jego karykaturach ludzi związanych z regionem i dlań zasłużonych.
W pracy nad książką starałem się dotrzeć do wielu osób, które wiedzą swą i pamięcią dzieliły się ze mną chętnie, rozumiejąc świetnie potrzebę takiej publikacji - nie tylko dla krośnian, ale i ogółu zainteresowanego sztuką i przeszłością. Wielokrotne rozmowy z członkami pierwszej redakcji "Podkarpacia" sprzed 40 lat (m.in. Jerzym Koziołem, czy Tadeuszem Wojnarem), przyniosły mi niezwykle interesujące i cenne faktograficznie informacje, odnoszące sie zarówno do artystycznej współpracy Stanisława Kochanka z redakcją, jak też zapomnianych już początków tygodnika krośnieńskiego.
W swych poszukiwaniach ogromne nadzieje wiązałem też z Panem Wojciechem Kochankiem, synem Artysty. Niestety, skierowana do niego przeze mnie korespondencja e-mailowa do dziś nie doczekała sie odpowiedzi.
![]() |
Finalizując powyższą publikację wydawca mógł wprawdzie skorzystać ze szczegółowych zapisów
![]() |
19 maja SMZK otrzymało niepodpisaną odpowiedź Wojciecha Kochanka:
![]() |
Nie znam i nie rozumiem rzeczywistych motywów, jakimi kierował się W. Kochanek odmawiając nam zgody na reedycję. Te, na które powołuje się w swej odpowiedzi, wskazują jedynie, iż upatruje on w Stowarzyszeniu, a we mnie w szczególności, niebezpiecznego konkurenta - nie zaś cennego sojusznika - w dziele zachowania pamięci i popularyzowania wiedzy o swym Ojcu. Argumentacja przywołana w odmowie Wojciecha Kochanka zdaje się być tym bardziej wątpliwa, że jego albumu "Stanisław Kochanek - świat sztuki" nie widział jak dotąd żaden księgarz, nie znają go też przedmiotowe bibliografie ogólne, Baza ISBN Biblioteki Narodowej, a nawet wyszukiwarka Google! Znany jest natomiast CD-ROM o powyższym tytule, na którym 6 lat temu W. Kochanek zamieścił to wszystko, co internetowa witryna [zobacz >>] udostępnia wszystkim od dawna. CD ROM powyższy nie wykazuje jednak żadnych związków z "rynkiem księgarskim". Jeśli zatem tak się mają do rzeczywistości deklarowane dokonania Pana W. Kochanka, to co myśleć o podnoszonych w jego piśmie planach wydania "drugiego albumu pt.: "KARYKATURA STANISŁAWA KOCHANKA czyli PRZESADA PODOBIEŃSTWA"?
Pisze on dalej:
![]() |
W kontekście wyjaśnionego wyżej - nieksiążkowego - charakteru "albumu" STANISŁAW KOCHANEK - ŚWIAT SZTUKI intuicja podpowiada mi, że to jednak Stowarzyszenie Miłośników Ziemi Krośnieńskiej wydałoby pierwszą, prawdziwą książkę o Stanisławie Kochanku. Ale niestety jej nie wyda, bo o Kochanku może pisać wyłącznie Kochanek!
Jest rzeczą znaną, że progenitura wielu sławnych ludzi czyni istotą własnego życia trwanie na straży pamięci swego sławnego rodzica. Dość przypomnieć tu chwalebną działalność Moniki Żeromskiej, czy Kiry Gałczyńskiej. Na szczęście, kobiety te rozumiały świetnie, że rolą ich jest nie wzbraniać i odmawiać zgody, ale wręcz przeciwnie - animować, wspierać, inspirować innych i przede wszystkim - widzieć w nich sojuszników i współpracowników we wspólnym dziele. Dzięki takiej właśnie postawie przybywa w Polsce szkół im. Stefana Żeromskiego, organizowane są dziesiątki konkursów poetyckich i spotkań poświęconych pamięci Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, odsłaniane są pomniki, nazywane ulice, wydawane znaczki pocztowe itd. Bo to wszystko osiągnąć można wspólnie, nigdy w pojedynkę. Prawda prosta, ale widać nie dla każdego.
W piśmie swoim Wojciech Kochanek informuje też skromnie o swym przygotowaniu do działalności wydawniczej:
![]() |
Nie podejmuję się dyskutować z takimi referencjami, odniosę sie zatem jedynie do tego, co w ciągu ostatnich lat szesnastu, to jest od śmierci Stanisława Kochanka, zostało trwale dokonane dla popularyzacji jego twórczości, pogłębienia wiedzy o życiu i dokonaniach artystycznych. Niestety, nie ma tego wiele... Popularne, i na amatorskim poziomie, okolicznościowe artykuły prasowe, trudno nazwać dokonaniami badawczymi. Nie zainteresują one żadnego historyka sztuki, bowiem trudno je nawet uznać za rzetelne źródło, warte zacytowania. W konsekwencji - Stanisław Kochanek nie ma nawet hasła w wielotomowym Słowniku artystów polskich i obcych w Polsce działających. Malarze, rzeźbiarze, graficy, wydawanym od lat przez Instytut Sztuki PAN. O Kochanku nie wspominają też najpoważniejsze antologie karykatur i karykaturzystów, powstałe na gruncie polskim: H. Górska, E. Lipiński, Z dziejów karykatury polskiej, Warszawa 1977; F. B. Ruszczyc, J. Urbański, Karykaturzyści polscy. Antologia biograficzna od początków do współczesności, Warszawa 1994; ciż sami, Polska karykatura portretowa. Antologia od początków do współczesności, Warszawa 1994. Powyższe dostrzega nawet Pan Wojciech Kochanek [zobacz >>] choć powody absencji swego Ojca w obiegu naukowym tłumaczy w sobie właściwy sposób.
A prawda jest banalnie prosta, trzeba tylko chcieć ją zrozumieć i zaakceptować: aby Stanisława Kochanka nie zapomniano doszczętnie w przyszłości - pisać o nim muszą specjaliści. Bo tylko ich prace traktowane są poważnie, cytowane w literaturze naukowej i wykorzystywane w badaniach innych. "Albumy" na CD nigdy tej roli nie pełniły i pełnić nie będą. A jak nikła jest wiedza o Stanisławie Kochanku - choćby w warszawskim Muzeum Karykatury - świadczy odpowiedź, jakiej na moją kwerendę w zbiorach mi udzielono:
![]() |
W ostatnim akapicie swego pisma Wojciech Kochanek pozostawia krośnieńskim regionalistom - ad calendas graecas - nadzieję:
![]() |
"... do wglądu i solidnej mojej oceny" (sic!). Pamiętam dobrze, że Stanisław Kochanek, jak każdy chyba artysta-malarz, nie tylko wzbraniał się przed wystawianiem swoich prac na wspólnych z amatorami wystawach, ale też nie zniósłby, jeśliby mu amator jakiś cokolwiek w obrazie chciał oceniać. Liczę, że Pan Wojciech Kochanek zechce przyjąć do wiadomości i stosowania tę prostą i nie budzącą wątpliwości zasadę swego Ojca. Dodajmy - zechce też przyjąć osobistą odpowiedzialność za niewątpliwe zniechęcenie do tematu, jakie przypadek mojej niewydanej książki wywoła w kręgach historyków sztuki.
Tadeusz Łopatkiewicz |
Pełna treść pisma Wojciecha Kochanka